Tsunenori Forum Index
Author Message
<    Movies&Pictures   ~   Shaveneal prawdziwa historia
Guest
PostPosted: Sun 2:00, 26 Nov 2006 







Historia zapewne już niektórym znana ale zamieścilem ją jako historie do podania.

P.S: Już pracuje nad kolejną ^^

Armia, jaką miał przed sobą była jedynym w swoim rodzaju widokiem. Ludzie, elfy krasnoludy... wszystkie rasy... przybyły na ostateczną walkę... Shaveneal, niemłody już elf, wiedział, że ta bitwa zadecyduje o wszystkim... już od dłuższego czasu na ziemiach orków panowało poruszenie... spędził tam ostatnie dziesięć lat
i wiedział coś na ten temat... Gdyby nie on i jego pobratymcy zebranie tej armii, którą przed sobą widział byłoby niemożliwe... zanim by się zorientowali byłoby już za późno... ale na szczęście udało się... teraz mieli szanse... Szansę - pomyślał elf - przydałoby się jednak coś więcej niż tylko szansa... ale bogowie nie mogli nas przecież opuścić. Nie w takiej chwili... Jeszcze raz spojrzał na okolicę... wylot kanionu był dobrym pomysłem... orków na pewno będzie więcej, a w ten sposób będzie im ciężko ich otoczyć. No i łatwiej będzie wykorzystać dość specyficzne taktyki każdej z ras... na pierwszej linii krasnoludy... zawsze dziwił się, z jakim zapałem wpychali się oni na najbardziej niebezpieczne pozycje... a już zwłaszcza jeden z nich, którego kiedyś znał... „Ciekawe czy się tu zjawił...” pomyślał Shaveneal...
Wtem gdzieś z oddali rozległ się dźwięk trąb, potem miarowe, donośne bicie bębnów. Po kilkudziesięciu minutach ukazała się armia orków... szła przez kanion niczym fala powodzi. Wkrótce niemal cały kanion zapełnił się ich czarnymi sylwetkami. Były ich co najmniej sto tysięcy. Gdzieniegdzie widać było także
i jakieś większe postacie, zapewne trolle. Gdy byli niemal w zasięgu strzał zatrzymali się. Nastała martwa cisza. W powietrzu czuć było niesamowite napięcie. Shaveneal
i Grawid spojrzeli na siebie, potem na przerażone twarze ludzkich lordów - „przywódców” zjednoczonej armii. Wydawało się, że wszystko stanęło w miejscu... nikt się nie poruszał... jedna armia naprzeciw drugiej... wiedzieli że prędzej czy później dojdzie do rozlewu krwi, ale mimo to nikt nie wykonał nawet najmniejszego gestu... tak jakby miało to trwać wiecznie.
Nagle coś się stało. Jeden z krasnoludów stojących w pierwszej linii zaryczał wściekle, po czym rzucił się w stronę linii orków. Biegł kilka minut, a gdy w końcu znalazł się tuż przed zdezorientowanymi potworami zaczął wymachiwać swoim toporem. Nim orki zorientowały się co się dzieje pięciu z nich już nie żyło. Doszło do zażartej walki. Zanim krasnolud padł od zadanych mu ran, następne dziesięć orków pożegnało się z tym światem.
Po tym incydencie wśród orków zapanowało poruszenie. Wszyscy wiedzieli, że oczekiwanie się skończyło. Potwory ruszyły biegiem w stronę broniącej się armii. Wrzaski i szczęki żelaza częściowo zagłuszyły świst strzał. Niczym chmura lub wielki czarny ptak przez niebo przeleciał grad elfich strzał. Zapewne wielu wrogów padło, ale wśród płynącej ich fali nie było nawet tego widać. Dystans powoli się zmniejszał. Orki również rozpoczęły ostrzał, jednak był on nieskoordynowany, a do tego wymierzony w ciężko opancerzone krasnoludy stojące na pierwszej linii, więc efekt był raczej marny. W końcu doszło do zwarcia. Orki niczym fala rozbijająca się o tamę zatrzymała się o mur krasnoludów. Dyrian myślał, że orkom nigdy nie uda się przebić. Po kilku chwilach w punkcie starcia widać było piętrzącą się górę orczych ciał, podczas gdy straty krasnoludów były wręcz minimalne. Ale wtedy do walki włączyły się trolle. Potężnymi łapami rozrzucały wszędzie obrońców. Shaveneal zaczął krzyczeć do swoich pobratymców: „Strzelajcie do trolli”. Wiedział jednak, że to bezcelowe. Elfy już wcześniej skoncentrowały swój ostrzał na tych bestiach. Efekt jednak był marny. Choć wiele z nich padło, to jednak szeregi krasnoludów gwałtownie się przerzedziły. Shaveneal miał już kazać Grawidowi wycofać swoich pobratymców, lecz gdy na niego spojrzał zrozumiał, że to bezcelowe. Na twarzy jego przyjaciela widać było smutek, ale i zdecydowanie. Takie same uczucia panowały pewnie teraz także wśród innych krasnoludów. Nawet gdyby otrzymali rozkaz, żaden z nich się nie wycofa. Dlatego zamiast polecenia z ust elfa wyszły jedynie słowa: „Przykro mi, że nie jesteś teraz wśród swoich. Ale będziesz miał jeszcze okazję chwalebnie zginać... Orków do zabicia jest aż za dużo.”. Krasnolud odwrócił na chwilę wzrok od frontu, spojrzał na elfa... wybaczył mu... nie słowami, lecz spojrzeniem, ale wybaczył. Po czym znów wziął się za obserwowanie przebiegu starcia. Jego pobratymcy byli zalewani niekończącą się falą bestii. Shaveneal z nienawiścią spojrzał na ludzkich lordów, którzy stali jak sparaliżowani, nie zamierzając wysyłać swoich wojsk. Elf podszedł do nich, stanął tuż przy najważniejszym z nich, po czym uderzył go z całej siły pięścią.
Lordowie z przerażeniem spojrzeli na błyszczący miecz, który nagle znalazł się w ręku elfa. Kilku z nich odruchowo sięgnęło do rękojeści swoich broni. Ale elf jedynie splunął przed nich, odwrócił się do swoich, po czym uniósł miecz i krzyknął z niebywała siłą: „Bracia elfy, sięgajcie po miecze, pokażemy tym ludzkim śmieciom co oznacza prawdziwa odwaga”. W jednej chwili ku niebu wzniosło się kilka tysięcy elfickich ostrzy. Uniósł się też jeden młot, ten który należał do Grawida. Shaveneal uśmiechnął się. Zaczął biec w stronę załamujących się linii krasnoludów. Za nim biegły wszystkie elfy, co do jednego. Biegł też pewien krasnolud, który mimo swoich krótkich nóg w niemal cudowny sposób dotrzymywał kroku szybszym od siebie „leśnym duchom”.
Po paru minutach ich miecze poszły w ruch. Walczyli ramie w ramie z resztkami krasnoludów. „Dalej przyjaciele. Czeka nas chwała i legendy. Pokażemy na co nas stać” – głos Shaveneal przebijał się przez rwetes bitwy. Trolle nie potrafiły walczyć z szybkimi i zwinnymi elfami. Nie były w stanie ich trafić. A ich magiczne ostrza wciąż otwierały kolejne rany na ich cielskach. Orki padały jeden za drugim. Sterty ich ciał zaczynały powoli tworzyć górę która wznosiła się wciąż wyżej i wyżej. Ale kanion wciąż był pełen tych przeklętych bestii. Shaveneal myślał, że ta walka będzie trwać wiecznie. Niestety, szeregi obrońców słabły. Za każdego elfa czy krasnoluda padało trupem dziesięć, dwadzieścia orków. Ale to wciąż było za mało. Powoli w liniach obrońców zaczęły się tworzyć luki, które natychmiast zapełniały zielonoskóre bestie. Przegrywali. Wiedzieli, że tak będzie. Widzieli, że ich sytuacja jest tragiczna. Ale nie poddawali się. Ich miejsce było w legendach i pieśniach, nie na tym ziemskim padole. Po kilku godzinach walk ich szeregi zostały przełamane. Chwile później została ich zaledwie garstka, broniąca się pod ścianą. Shaveneal, Grawid, kilka elfów i krasnoludów. Stali na olbrzymim stosie orczych ciał. Choć sami, wzbudzali strach. Żaden ork nie chciał się przy nich znaleźć. Większość potworów poszła w stronę doliny, skąd zaczęły dobiegać odgłosy walk. A grupka nieludzi pozostała w kanionie wciąż walczyła. Zabijali każdego kto podszedł. Co chwila któryś z orków ginął z poderżniętym gardłem, rozcięty toporem, lub ze zmiażdżoną młotem głową. Byli niczym bogowie... nieśmiertelni, niepokonani, straszni i bezlitośni dla swych wrogów. Nie wiedzieli co się dzieje wokół nich. Nie mieli pojęcia jakie są losy bitwy... Widzieli tylko towarzyszy broni u swego boku i hordy wrogów przed sobą. I to było wszystko czego potrzebowali. Shaveneal odciął głowę kolejnemu orkowi, nie pamiętał któremu. Nie pamiętał też o zmęczeniu, ani o ranach, które otrzymał. Pamiętał tylko jedno. Że czekają go legendy, a na nie trzeba zasłużyć. Wziął kolejny zamach... nagle stwierdził, że uczynił to niepotrzebnie... wokół nie było żadnego orka, którego mógłby zabić. Tylko martwe ciała. Rozejrzał się po kanionie. Gdzieniegdzie widać było jeszcze kilka uciekających bestii, ale były zbyt daleko by je dogonić. Po chwili pojawili się ludzcy wojownicy. Nieliczni, ale jednak. Patrzyli na olbrzymią górę ciał, jaka powstała u stóp elfów i krasnoludów. Shaveneal uśmiechnął się. Spojrzał na Grawida, opierającego się na swym młocie... krwawiącego z licznych ran, wyraźnie zmęczonego. Obydwaj usiedli obok siebie. Byli szczęśliwi... zwyciężyli... ale potem ich oczy skierowały się ku ciałom ich pobratymców, którzy zginęli w tym kanionie. Owszem... wygrali... zdobyli swoje miejsce w legendach... ale jakim kosztem... niemal wszystkie elfy i krasnoludy poległy w tej bitwie... czy naprawę było warto...
Nagle od strony doliny usłyszeli bębny... gdy spojrzeli w tamtą stronę ujrzeli kolejną hordę potworów, wychodzących zza wzgórz... kolejne tysiące. Przeklęte bestie podzieliły się na dwa oddziały. Skąd się ich tyle zebrało. Shaveneal spojrzał na nędzne resztki obrońców wokół siebie. Więc to wszystko było na nic? Więc mają dziś ponieść porażkę? A razem z nimi cały ten świat? Powoli uniósł miecz i skierował go w stronę nadciągającej armii. Jego ręka zaczęła drżeć. Po chwili musiał opuścić ostrze. Był zbyt zmęczony by je utrzymać. Spojrzał na Grawida. Krasnolud nie mógł się nawet podnieść. Elf znów spojrzał na czarną falę powoli wlewającą się do kanionu. Upadł na kolana. Jego wzrok powoli odmawiał posłuszeństwa. Wszystko robiło się czarne... nie wiedział, czy to dlatego, że przed nim rozpościera się ta armia, czy dlatego, że traci przytomność. Nagle ujrzał sylwetkę kobiety, stojącą u jego boku. Mimo ze nie widział już prawie nic, ona była nader wyraźna. Jej piękna twarz, długie czarne włosy i czarna suknia. Wyciągnęła do niego rękę. On podszedł do niej... nie... nie podszedł... nie mógł... przecież widział, że jego ciało leży gdzieś obok, przeszyte włócznią jakiegoś orka... nie mógł podejść... a mimo to był przy niej... odchodził wraz z nią... wraz z tymi, którzy walczyli u jego boku... wraz z swym oddanym długobrodym przyjacielem...
Back to top
Guest
PostPosted: Sun 18:02, 26 Nov 2006 







i tak nikt tego nie będzie czytał Razz(chyba że masochista)
Back to top
Ellandrill
PostPosted: Mon 1:52, 27 Nov 2006 
--Sensei--


Joined: 12 Nov 2006
Posts: 301
Read: 0 topics

Helped: 4 times
Warns: 0/5
Location: Kambodża


Shav .... wyzuc wstep rozwiniecie i zakoczenie to to przeczytam Razz
W sumie moze sie przydac .. jak kumple opowiadania beda potrzebowac:P


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Guest
PostPosted: Mon 23:31, 23 Apr 2007 







Chociaz ze bylo to juz dawno temu napisane odwazylem sie to przeczytac...przypomina mi to 300 Cool Ale bardzo fajne Very Happy
Back to top
Guest
PostPosted: Tue 7:23, 24 Apr 2007 







heh, szkoda ze to nie Shava opowiadanie... hehe

[link widoczny dla zalogowanych]
Back to top
Guest
PostPosted: Tue 9:38, 24 Apr 2007 







A co do zbierznosci 300 to swietny komiks ktoiry ma juz swoje lata lata i jest bardzo dobry.Takze czytnijcie go jsak macie okazje.
Back to top
Display posts from previous:   
All times are GMT + 1 Hour

View next topic
View previous topic
Page 1 of 1
Tsunenori Forum Index  ~  Movies&Pictures

Post new topic   Reply to topic


 
Jump to:  
You can post new topics in this forum
You can reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum